Milanesi & Giargiana
O mieszkańcach Milano
Fatto! Kupiliśmy bilet w jedną stronę do najpiękniejszego kraju świata (w mojej opinii), z najlepszą kuchnią (w mojej opinii), najpiękniejszymi górami (bezspornie Dolomity) i nieziemską kulturą, którą tworzą wyjątkowi ludzie (wciąż w mojej opinii). Poza jedzeniem, ten ostatni, ludzki aspekt wydaje się być dla Italii kluczowy – o Włochach i ich charakterystycznych cechach mówi cały świat, ale szczerze cudownym doświadczeniem jest uczestniczyć we włoskim życiu pomiędzy prawdziwymi italiani.
Tylko jaki jest prawdziwy Włoch? A co dopiero, gdy mieszka się w Mediolanie; kim są jego mieszkańcy i kto jest autentyczny? Pozostawiając na boku kwestię obcokrajowców, pomiędzy Włochami istnieje prosty podział mieszkańców miasta: ci pochodzący z Mediolanu (Milanese) oraz reszta (Giargiana).
GIARGIANA
Kiedy wysiedliśmy na majestatycznym Milano Centrale, pierwszą rzeczą jaką wymogła na nas wielkość bagażu, było złapanie taxi. Bardzo sympatyczny tassista, gdy dowiedział się, że rozpoczynamy życie w Mediolanie, podniósł krzyk wołając: caro, CARO, CARISSIMO! Te słowa (nomen omen wypowiedziane przez taksówkarza, któremu zapłaciliśmy prawie tyle, ile kosztuje bilet miesięczny) wzbudziły w nas lekki niepokój, ale dały też początek dostrzegalnej różnorodności opinii na temat życia w Mediolanie. “Wyobraźcie sobie, że w Mediolanie, aby rodzina się utrzymała, muszą pracować dwie osoby: czyli kobieta TEŻ!”. Świetnie się składa, właśnie po to tu przyjechaliśmy! Chwilę później kierowca wspomniał, że pochodzi z południa i tam sytuacja jest normale – aby utrzymać rodzinę, wystarczy, żeby jedynie mężczyzna pracował. Być może tryb życia milanese nie mieści się w głowie Włochom z mezzogiorno, ale jednak w naszych post-warszawskich oczach, na pierwszy rzut oka tempo życia wypadało dosyć leniwie. Dalsza droga w kierunku naszego nowego domu upłynęła w emocjonalnych opisach pogody, korków na mieście i na wypunktowaniu najsłynniejszych ludzi mody oraz designu, którzy mieszkają w Milano.
To był pierwszy Giargiana jakiego poznaliśmy. Prawdziwie klasyczna wersja; zirytowany warunkami życia panującymi w stolicy mody, jednak ciągnący do Milano niczym mozzarella na pizzy. Zdystansowany, lekko nieufny oraz ironiczny, jednak w tym wszystkim uśmiechający się przy kontakcie z każdą istotą i zawsze pomocny. Kochający jedzenie.
Tłumy pod Duomo.
Giargana (i ja) kochają la Metropolitana Lila, bo jest to metro, które jeździ bez kierowcy
MILANESE
Przylecieliśmy w niedzielę wieczorem, więc dość szybko nadszedł pierwszy dzień mojej pracy. Kolejnego dnia dotarłam do mojego przepięknego biura w centrum miasta i wtedy wchodzi on – cały (prawie) na biało, biały uśmiech, perfekcyjne zęby, zadbane dłonie, wysportowana sylwetka, biały kruk, ale krew w tym wypadku błękitna – na odległość wyczuwam, że to pierwszy milanese, jakiego poznałam. Dalej doszła kurtuazja, uprzejmość oraz dystans do siebie, bo podobno prześladuje go gołębie fatum, a i tak codziennie nosi białe spodnie i jasny płaszcz.
Milanesi w drodze do pracy
Później było tylko piękniej. Spezzatura, Sciura i uosobienia innych lombardzkich pojęć mijałam codziennie w drodze do pracy. Pięćdziesięcioletnie Signore zawstydzały mnie na każdym kroku (ich kroki były dłuższe oraz bardziej sprężyste i płaszcze też dłuższe, ale droższe), a eleganccy Signori mogli, a wręcz powinni, w pobliżu garnituru mieć ze sobą torbę na siłownię, na którą pojadą zaraz po pracy (oczywiście Vespą, nawet jeśli dystans wynosi 100m).
Przy całej ironii wyniesionej z naszej tradycji, szybko odczułam ogromny podziw i umiłowanie do stylu życia milanese. Pierwszym pytaniem jakie padało do nas z włoskich ust było zazwyczaj piękne i nieśmiertelne “Come stai?”. Jeśli poznajesz prawdziwego milanese, kolejnym pytaniem może okazać się “A na którą siłownię chodzisz?”. Mediolańczycy ćwiczą, biegają i uprawiają sport w każdej chwili, kiedy tylko nie pracują lub nie jedzą. Ich dzieci chodzą do prywatnych szkół, robią zakupy w Rinascente i piją kawę na Corso Como 10. Zimą w trakcie settimana bianca jadą na narty, a gdy tylko zrobi się ciepło – na Lazurowe Wybrzeże lub do Ligurii. Dolce Vita w najczystszej postaci wydaje się być maksymą milanesi. I jest to piękne! Obywatel Milano je lunch poza biurem z przyjaciółmi, a po późno skończonej pracy (zazwyczaj w dobrym towarzystwie), kieruje się z ragazzi na Via Moscova rozpocząć wieczór pysznym aperitivo. I kocha jedzenie.
WSPÓŁGRAJĄCE KONTRASTY
Mediolan to miasto wyjątkowo międzynarodowe, mieszczące wiele kontrastów, klas i prądów mody. Dla mnie był urzekający i fascynujący codziennie; pozornie niezgodne przeciwieństwa operowały ze sobą na wielu poziomach. Wracająca z marketu nonna bez niepokoju przysiadła na ławce z grupką głośnej młodzieży, elegancki biznesmen zbijał piątkę na rogu ulic z żebrakiem, ekstrawertyczny mediolańczyk efektywnie współpracował z pesymistycznym mieszkańcem Legnano.
Mediolan dla Italii jest powszechnie postrzegany podobnie jak Warszawa dla reszty Polski, jednak napływ różnorodnych kultur wypracował wysoką tolerancję (jej poziom jest tak wysoki, że nawet gdy przyznałam się, że w Polsce zdarzyło mi się polać pizzę sosem czosnkowym to potrafili się jeszcze do mnie uśmiechnąć). Ludzie z całego półwyspu przyjeżdżają do Milano w poszukiwaniu pracy, lecz już przed przekroczeniem bramy miasta zazwyczaj utrzymują odpowiedni dystans na myśl o życiu prawdziwego milanese. Typowy mediolańczyk zaś zawsze zachowa powściągliwość względem Włocha fuori città. Giargiana marzą o tym, aby być milanese, jednak prawdziwym okazem może być tylko ten, które zamieszkuje to piękne miasto z pokolenia na pokolenie.
Ma funziona? Funziona benissimo! Na całe szczęście epidemia otwartości pozwala bardzo dobrze wspólnie funkcjonować obu postawom. Oczywiście pewne prawdy są powszechne; czy jesteś milanese czy giargiana trzeba jeść dobrze. I nie można jeść TYLKO pizzy, bo wywołuje to ogólne oburzenie (i absolutnie nigdy nie kupujcie też Tavernello, przynajmniej gdy widzi Was Włoch. A jeśli już zobaczy, to wtedy należy powiedzieć, że zakupiło się je do risotto). Ale jedzenie to zupełnie inny, dłuższy temat.
Ukochana przez mieszkańców Milano Biblioteca degli alberi
Aperitivo przy Via Moscova
JEDNAK KONTRASTY
Pomimo przyzwoitej wewnątrz-narodowej synchronizacji, kontrasty w statusie materialnym i podejściu do życia powodują specyficzne warunki bytowe w stolicy ekonomicznej Włoch.
Armani Silos – co prawda na fotografii jest wnętrze muzeum, ale sporo sklepów w Mediolanie wygląda podobnie bogato. Można np. wydać 499 euro na toster
Teoretycznie każdy ma swój własny kawałek tortu. Napływający do Milano pracownicy otrzymują pracę, lepiej płatną niż w innych rejonach Italii (zazwyczaj po długich poszukiwaniach), zaś druga strona może przebierać w pracownikach. Problem pojawia się w momencie, gdy miasto jest dostosowane cenowo do potrzeb tych najbogatszych oraz równie skorych do wydawania pieniędzy turystów, a typowego mieszkańca nie stać na zaspokojenie podstawowych potrzeb.
Rodowici milanesi zazwyczaj są szczęśliwie bogaci od pokoleń, więc wysłanie dziecka do prywatnej szkoły czy podjęcie bezpłatnego stażu w trakcie studiów nie stanowi dla nich większego problemu. Kłopot ma młody człowiek, z nawet pobliskiej miejscowości , który chce się przeprowadzić i jest zmuszony wynajmować pokój za kwotę wyższą niż jego wypłata – wydaje się to być błędem w systemie. Wielu młodych Włochów wynajmuje mieszkanie daleko poza miastem, lub mieszka z całą rodziną, bo nie stać ich na opłacenie własnego lokum.
Dlatego giargiana rzadziej wyjdzie na aperitivo, nie zapisze się na siłownię, ani nie zrobi zakupów pod Duomo. Dla wielu ludzi, tak jak dla mnie, praca w designie w Mediolanie jest spełnieniem marzeń, jednak wszyscy otaczający mnie bliscy ludzie mieli problem finansowy – lub żyli bardzo oszczędnie. Mediolan jako światowa stolica mody i designu ma dwa oblicza w kontekście pracy: jest perfekcyjnym miejscem do zdobycia doświadczenia i obcowania z najwyższej klasy pięknem w wielu dziedzinach, jednak konkurencja ma ogromny wpływ na zarobki (oceniam sytuację z perspektywy człowieka przed 30 rokiem życia, wiek we Włoszech też wiele zmienia w kontekście pracy). Wielu młodych ludzi podejmuje się pracy za marne centy, mieszkając u rodziny lub współdzieląc pokoje – byle przeżyć, ale pracować w Mediolanie. Oczywiście zapewne istnieją sytuacje, gdy milanesi odmawiają sobie pizzy, a Giargiana Wybraniec Losu popija drinki na Terazza Aperol.
Mimo wszystko, generalna tendencja jest odwrotna, skąd wynikają duże różnice pomiędzy podejściem istniejących grup społecznych.
ALLA FINE
Mieszkańcy Milano nawzajem ironizują i śmieją się z powyższych różnic, jednak nawet gdy wydaje się to satyryczne, jest to śmiech gościnny. Z moich doświadczeń wynika, że szacunek do drugiego człowieka jest podstawą funkcjonowania w tej kulturze. Niezależnie od statusu finansowego, społecznego, wieku (bo we Włoszech nikt się nie starzeje), ubioru, drugi człowiek jest po prostu ważny. Włosi cenią życie bezwarunkowo i dziękuję, że Mediolan w swoich kontrastach nieśmiało uchylił mi tej kulturalnej kurtyny.
Jedno jest pewne – Włochów zawsze połączy piłka! (Częsty widok w metrze)
Autorka: Agnieszka Stachura
Słuchaczka szkoły AL DENTE. Fotograf, designer, absolwentka łódzkiej Szkoły Filmowej. Miłośniczka włoskiej kultury, języka, jedzenia i wszystkiego, co włoskie.